"Być szczęśliwym – to nie jest dobry znak.
To dowodzi, że nieszczęście spóźniło się na pociąg i zaraz się pojawi."
(M. Aymé)
Hej! Kochani, przepraszam
za opóźnienia i w ogóle, ale cały tydzień znowu zapracowany, przepisałam pół rozdziału
i zajął tyle co pierwszy, wiec stwierdziłam, że podzielę go na pół, bo parę osób
chcę już go dziś przeczytać. xD Łapcie sb (jak kto chce): <3
https://www.youtube.com/watch?v=qNckOvqXE4I&list=PLfealWj1HvWkg2KqqKKrwzSqTK7xHjRq5&index=1
https://www.youtube.com/watch?v=qNckOvqXE4I&list=PLfealWj1HvWkg2KqqKKrwzSqTK7xHjRq5&index=1
Rozdział wydaje mi się, że
wyszedł całkiem ciekawy, ale nie mnie to oceniać. Jest trochę pokręcony i nie
wiem czy na miejscu bohaterek tez bym tak zrobiła. Ale wszystko jest przecież możliwe.
;* Resztę pozostawiam w waszych rekach i liczę na komentarze. <3
Juliett ;*
Po chwili do przedziału wpadł Ron, zaczął krzyczeć na Malfoya. Ten wyglądał na lekko wystraszonego. Czyżby taka przemiana była w ogóle możliwa?! Biegła przed siebie nie zważając na nic, to wszystko jest bez sensu. Z rozmyślań wybudziło ją zderzenie, z kimś o głowę od niej wyższym. Podniosła wzrok, aby
sprawdzić, kim jest ta osoba i o dziwo pierwszy raz widziała chłopaka na oczy.
Stali tak chwilę w milczeniu, a ona wpatrywała się w jego czekoladowe tęczówki.
„Wreszcie jakaś odmiana po stalowych oczach Malfoya” pomyślała. Jego oczy były
tak ciepłe i miłe, że poczuła, że od razu mogłaby zaufać szatynowi. Ku jego
zdziwieniu, jak i swoim własnym nie odsunęła się, przytuliła go. Czuła, że
tylko tego potrzebowała. On odwzajemnił uścisk.
- Jesteś prefekt naczelną?
Hermiona Granger? –spytał chłopak. W zasadzie musiała przyznać, że był
przystojny. Miał brązowe włosy, zmierzwione os wiatru.-Tak. Skąd wiesz? –
zdziwiła się- A ty jesteś?
- McGonagall mi o tobie
mówiła, poza tym pisali o tobie i twoich przyjaciołach w „Proroku codziennym”.
Jake McHarris. –przedstawił się. – Coś się stało? Jeśli mogę zapytać. - dodał.
Był uroczy.
-Nie ma o czym mówić, po
prostu tak wile spraw spadło mi na głowę, nie wiem już, co mam myśleć. Wszystko jest pokręcone. Przepraszam, pewnie cie zanudziłam.
- Wcale nie, nie przejmuj się, jesteś w Gryfindorze, prawda?
-Tak, a ty ? Co tu w ogóle
robisz spytała brązowooka, która zaczęła się już powoli uspokajać.
-Przenieśli mnie z innej
szkoły, uznali, że tam nie pasuje. A ja stwierdziłem, ze najlepszym
rozwiązaniem jest Hogwart. Jeszcze nie wiem w jakim domu będę, ale chciałbym trafić do Gryffindoru lub Slytherinu.
-Tak rozumiem, jeśli będziesz miał jakieś kłopoty to wiesz gdzie mnie szukać.- Od razu znaleźli wspólny język.
Wiedziała, że staną się przyjaciółmi.
-Muszę już lecieć,
profesor McGonagall mnie wzywała! Do zobaczenia później! – pożegnał ją.
- Do zobaczenia, jak coś to mów do mnie Miona!- krzyknęła na odchodnym. Z mocnym postanowieniem rozwikłania zagadki dziwnego zachowania ślizgonów, powoli ruszył w stronę przedziału.
-Tu jesteś! Szukałam cię!
Nic ci nie jest?- w tym samym momencie, w którym chłopak odszedł, pojawiła się
Ginny. Nie wiedziała dokładnie co się wydarzyło. Na razie nie miała zamiaru
się o to pytać. Jeszcze nie teraz…
- Na Salazara Ginny!
Przepraszam was! Ja sama nie wiem, co to było, ale po prostu musiałam coś sprawdzić, porozmawiamy o tym później, nie zauważyłaś przypadkiem nic dziwnego?
- Nie rozumiem.
-Powiedz mi tylko jak zareagowali Harry i Ron? Wiem, że nie wyglądało to najlepiej. – Załamała się.
- Gdy wyszli z szoku, jaki widok ciebie z Malfoyem w nich wywołał, zamilkli. Chcą, żebyś im wytłumaczyła. Próbowali zgadnąć, co się stało, ale nie potrafili.
- Tyko, że ja sama nie wiem, spotkajmy się dziś w nocy.
......................................................................................................................................................
Drzwi otworzyły się z
łoskotem. Wściekły Malfoy oparł się o ścianę.
- Hahahaha, a więc ci się
się udało. - Nott z rozbawieniem spojrzał na Draco.
- Dobrze ci radzę, nie
odzywaj się!
- Nie wykorzystałeś TAKIEJ szansy... Jesteś kretynem, wybacz.
- A może byście tak się
Blaisem zainteresowali?! Naprawdę, jeszcze jedno słowo, a źle się to dla was
skończy, nie żartuje...
- Drracusiu jesteś
ciekawszy... - usłyszał głos Teodora, który był szczerze rozbawiony. Nawet głupiej Granger nie potrafisz uwieść! A co najlepsze
pod wpływem zaklęcia!!- tym razem blondyn nie wytrzymał i dosłownie rzucił się
na chłopaka.
- Odwołaj to!- Powiedział
przystawiając mu różdżkę do gardła.
-Opanuj się!-
Blaise odciągnął go na bok.
- Chodźmy zapalić.- Zaproponował
Nott, który dopiero, co ochłonął po ataku Draco.- A tobie Blaise, udało się? -Dorzucił
po chwili, a ten pokręcił przecząco głową, na co Theo wybuchnął śmiechem, za co
został spiorunowany wzrokiem. Po chwili wszyscy trzej wyszli na korytarz.
.........................................................................................................................................................
Nie chciało im się jeszcze
wracać do przyjaciół. Kilkanaście metrów dalej Ron i
Harry gorączkowo dyskutowali o tym, co zobaczyli. Żadnemu z nich to się nie
spodobało. Dlaczego Ginny i Miona nagle zaczęły rozmawiać ze ślizgonami?!
Jeszcze żeby tylko rozmawiać. Coś tu nie jest tak jak powinno. Hermiona nawet
nie spostrzegła, że przeszły już pół pociągu i wciąż szła naprzód. Po chwili
została wyrwana z marzeń i przywrócona do rzeczywistości przez gwałtowne
pociągnięcie przez rudą. Gin wyczuła drażniący zapach tytoniu i śmiechy, z
pewnością należące do uczniów domu Salzara Slytherina, a konkretnie Draco,
Blaisa i Teodora. Nakazała przyjaciółce milczenie. Z całego serca nie chciała ponownie
spotkać żadnego z nich.
-To Malfoy - szepnęła
Miona ze złością.
- I Zabini...-dodała
najmłodsza latorośl Weasleyów.
- I Nott. - Po chwili
zastanowienia powiedziała pierwsza z nich. Prowadzili żywą dyskusje na bliżej
nie znany gryfonkom temat, a Nott co chwila wybuchał śmiechem, co jeszcze
bardziej wkurzało Malfoya.
- Najwyraźniej czasem
nienawiść potrafi zepsuć nawet najlepszy plan.- odparł Malfoy.
- Masz się za najlepszego,
a Granger nie umiesz uwieść! Gdybyś naprawdę był tak świetny to bez problemu
poradziłbyś so…
- Dość! Nic nie rozumiem. Ty.. ty… Nie sądziłam, że możesz być taki podły! I co z
tego masz?! !- wyszarpała się Ginny i wyszła zza rogu, z
przyjaciółka uczepiona do ramienia.
- Przegrał zakład, więc nie ma żadnych korzyści.- wtrącił z uśmiechem Nott.
- Nie nazywaj mnie tak!-
zwrócił się do gryfonki.
- A jak mam cię nazywać?!
Nie poradziłeś sobie ze mną nawet gdy byłam pod wpływem zaklęcia!!! Ty.. ty
mendo społeczna ty! Zarozumiała tchórzofretko! Nie sądziłam, że mógłbyś tak
postąpić!!!- wpadła w szał i rzuciła się na niego z pięściami. Chwilę zajęło im
odciągnięcie jej od chłopaka, gdyż gryfona wierzgała się na wszystkie strony.
- Temperamentna dziewczyna
z ciebie, Granger.- powiedział Zabini.
- Już?! Opanowałaś się?!
To mnie teraz przeproś. –Blondyn
spojrzał na nią z wyższością.
- Co?! To ty powinieneś
mnie przepraszać! Rozumiesz?! Nienawidzę cie!- znowu zamierzyła się żeby go uderzyć, ale złapał jej rękę w locie.
Zaczęła krzyczeć , że ma ją zostawić. Dopiero gdy się uspokoiła puścił jej dłoń
i wypuścił dym z papierosa prosto w twarz. Dziewczyna zaczęła kaszleć, a
rozbawieni ślizgoni z trudem ukrywali rozbawienie. Wiedziała, że chciał ją ośmieszyć. Miała nadzieją, że Gin zrozumiała, po co to wszystko robi.
- Musiałem cię trochę…
hmm… zgasić.
- Myślisz, że TO było śmieszne?!
Mnie jakoś nie bawiło!
- Granger, daruj sobie.
- Co ty widzisz we mnie
śmiesznego?
- Ojj, długo zajęłoby mi
wyliczanie.- zlustrował ja od góry do dołu i skrzywił się.
- Ginny idziemy! Nie
wytrzymam ani minuty w towarzystwie tych idiotów!- A przy słowie „idiotów”
patrzyła prosto na Malfoya.
- Coś mi się zdaje, że
musisz mnie jeszcze przeprosić.
-To ci się źle zdaje.-
ruszyła przed siebie wymijając ślizgonów i ciągnąc za sobą przyjaciółkę. Szły przed siebie, by móc w spokoju porozmawiać.
- Nie żeby coś… ale pomyliłyście strony.- napomknął Blaise.
- Nie żeby coś… ale pomyliłyście strony.- napomknął Blaise.
- Nie powinno cie to
interesować, a poza tym my dobrze wiemy dokąd idziemy.- Odkrzyknęła Ginevra.
Szły przed siebie, aż wreszcie zniknęły im z pola widzenia.
- Chyba rozumiem o czym mówiłaś.
-Więc masz odpowiedź, co stało się w przedziale.
- Może wracając czegoś się dowiemy. -zaproponowała.
- Może wracając czegoś się dowiemy. -zaproponowała.
-Nie! Zorientują się, że my wyczuwamy, że coś jest nie tak.
- Racja. To może tu
poczekamy trochę, potem sobie pójdą.- zaproponowała nieśmiało ruda. Nagle oczy
drugiej z nich rozbłysły, a na jej twarzy pojawił się przebiegły uśmiech.
- O czym myślisz…?- spytała z przestrachem Ginny. – To m-może tu
już zostaniemy lepiej…- Jednak brązowookiej ten pomysł nie przypadł do gustu.
Biedna Ginny. Nie miała nawet szansy, aby zaprotestować. Przyjaciółka złapała
ją za łokieć i ciągnęła za sobą. Po chwili obie biegły. Zdyszana ruda była wyjątkowo
zaniepokojona, a nawet można by powiedzieć wystraszona. Wiedziała, że zachowanie Miony nie wróży nic
dobrego. Ostatnim razem, gdy tak zareagowała nie skończyło się to dla nich
najlepiej. Nagle ruda szarpnęła przyjaciółkę i zdyszana zaczęła z nią rozmawiać.
- Miona… Co ty chcesz?
Gdzie tak pędzisz? Powiedz mi, co zamierzasz, bo to na pewno nie jest nic
dobrego!
-To jest jedyne wyjście!
Jedyne. I to jeszcze takie świetne… Nigdy w życiu nie robiłaś czegoś takiego. Będziemy ich swobodnie podsłuchiwać, wiem, e nie powinnam, ale musimy. Nie możemy zapomnieć, że byli śmierciożercami. jest 70% szans, że to ma coś wspólnego z tym!-
mówiła z rozmarzeniem.
- Może zostawimy to na później..,
- Już prawie
jesteśmy. Obiecuję, to nie jest nic złego.- Ruda nie miał siły się kłócić, wiec
posłusznie poszła. Po chwili znalazły się na końcu pociągu.
- Powiesz mi wreszcie?! Zniecierpliwiła
się?!
- Jasne, chodź na
zewnątrz.
- Coo?!- szczeka
dziewczyny rozbiła się z głośnym trzaskiem o podłogę.
No, no chodź.- nie
widział w tym nic dziwnego.
- A-ale..- odebrał jej
mowę, więc z ociąganiem wyszła za przyjaciółka. Gdy znalazła się na niewielkim
balkonie na końcu pociągu, nie spostrzegła tam przyjaciółki. Zbladła. Zamarła z
przerażenia.
-Miona?? Miona! Gdzie jesteś?!-
Widziała jak ziszczają się jej najczarniejsze wizje. Czyżby leżała parę kilometrów
dalej na torach?! A jeśli nie żyje?! Głośno oddychała, serce biło coraz szybciej.
- Czego się tak
przestraszyłaś?- usłyszała głos przyjaciółki. Nerwowo rozglądała się, w obawie,
że ten głos to jedynie wymysł jej wyobraźni.
-
Ginny! Chodź! Szukasz czegoś?!- dziewczyna obróciła się i spostrzegła swoja przyjaciółkę
na dachu. Przetarła oczy, nie dowierzając w to co ujrzała.
-Czy
ty zgłupiałaś?! Złaź stamtąd! Już! W tej chwili, nie chce potem szukać twoich szczątków.
-A
masz lepsze wyjście?!
-To..
to ja już wole wracać tamtędy.- "Nafochała" się.
- Naprawdę chcesz przechodzić
obok tych szui?! – brązowooka wiedziała, że to podziała na jej przyjaciółkę. –
No chodź! - podała jej rękę, a ta złapała ją i podciągnęła się powoli. Obie znalazły się na
dachu. Oniemiała Ginny, nie potrafiła uwierzyć, że właśnie chodzi po dachu.
Mało tego. Za namową Hermiomy Granger, jakkolwiek absurdalnie to brzmi.
Hermiona jednak nie oglądała się ruszyła powoli przed siebie rozkoszując się widokiem
i zostawiając Weasley w tyle. Czuła się wolna. Wolna jak nigdy. Tego potrzebowała,
chwili wytchnienie i zapomnienia o wszystkim. Czuła jak wiatr przenikał przez
cienką tkaninę jej bluzki, otulając ją. I chodź przynosił chłód, ona nie czuła
zimna. Wypełniała ją radość, dziwna radość. Radość płynąca z wolności. Była w
zadziwiającej zgodzie z naturą. Wokół rozpościerał przepiękny widok. Szczyty
gór zanurzone w chmurach. Lasy, których końca nie było widać. Wszystko zdawało
się wnikać w jej skórę. Po chwili ujrzała ciemność, czarne ,burzowe chmury. Coś jakby przebłysk. Twarz
Rona wykrzywioną w dziwnym, złowrogim grymasie wyłoniła się z cienia. Coś zaczęło zbliżać się w jej
kierunku. Czarna postać. Strach. Zaczęła
krzyczeć po chwili straciła równowagę i upadła. Wiatr, zawrotna prędkość pociągu,
wszystko to sprawiło, że ześlizgnęła się z dachu. Siłą rąk utrzymywała się, by
nie spaść.
…………………………………………………………………………………………………………………………………………………………..
Ginevra szła powoli.
Zachwyt, w który wprawiał ja krajobraz dookoła był nieporównywalny z
niczym. Cieszyła się, że Miona namówiła
ją na to. Przyspieszyła kroku, by dogonić przyjaciółkę, która już prawie zniknęła
jej z pola widzenia. Dopiero teraz dostrzegła że powierzchnia pociągu jest wyjątkowo
śliska, że pociąg wciąż przyspiesza, i że wiatr , który wydawał się cudownie
smagać jej włosy, wcale nie jest przyjemny. Wybudzała się z transu, w który
wpadła podziwiając wszystko wokół. Teraz niepokoiła ją jej sytuacja. Nagle
usłyszała przeszywający krzyk. Po chwili nie widziała już swojej przyjaciółki. Z
bijącym sercem pobiegła przed siebie do miejsca gdzie przed chwila znajdowała
się Miona. Dostrzegła ją uczepioną rękami do dachu. Czym prędzej pochyliła się
i złapała ja za ręce. Obie miały łzy w oczach. Ginny krzyczała ile tylko miała
sił, mając nadzieje, że ktoś je usłyszy…
…………………………………………………………………………………………………………………………………………………………
- Nott, tak cie to bawi?!
To sam spróbuj je uwieść. –wkurzył się Malfoy.
- Nie dzięki nie potrzebuję
niczego sobie udowadniać. W przeciwieństwie do was.- potem mówił coś jeszcze,
ale jego towarzysze już nie słuchali. Z głupimi minami patrzyli za okno. Z
niedowierzaniem przecierali sobie oczy. Po chwili nawet Nott raczył spojrzeć w
tym kierunku. Jego również zatkało.
- Czy wy tez to widzicie?!- spytał Blaise.
- Co Granger robi..?-
oniemiały Malfoy zdołał wydukać tylko trzy słowa.
- One są nienormalne…-
powiedział Blaise.
- Widzicie, wy „niedobrzy”
nastraszyliście gryfoneczki, że wolały chodzić po dachu, niż przejść obok.-
skomentował to Nott.
- Co ty nie powiesz?-
Malfoy rzucił mu pogardliwe spojrzenie.
- Nie chce przerywać
rozmowy, ale ona chyba potrzebuje pomocy. – włączył się do rozmowy Blaise.
- Nie chyba tylko na pewno.
– zlustrował całą sytuację Teodor. Nim zdążył dokończyć blondyn już znalazł się
przy oknie. Nogi dziewczyny powiewały na wietrze, jakby nic nie warzyły. Jej ciało
było wygięte w nienaturalnej pozycji. Na pierwszy rzut oka było widać, że długo
nie wytrzyma w tej pozycji. On dobrze o tym wiedział. Niewiele myśląc
przypadkowym przedmiotem wybił szybę.
- A ty co taki chętny do
pomocy?! Nawet jej nie znasz. - zaśmiał się Nott, który wciąż najchętniej wypominałby mu ostatnią „porażkę”.
- Nikomu nie życzę
śmierci, a tak się składa, ze za parę kilometrów dojedziemy do mostu..
No nareszcie się doczekałam. ;D Rozdział rzeczywiście ciekawy, a pomysł z chodzeniem po dachu pociągu był bardzo mądry. Nie ma co. ;p Mam nadzieję, że na kolejny nie będę musiała tyle czekać? Trzymam kciuki i weny życzę. ;*
OdpowiedzUsuń