piątek, 21 lutego 2014

Być szczęśliwym – to nie jest dobry znak.(...) cz. 1

"Być szczęśliwym – to nie jest dobry znak.

To dowodzi, że nieszczęście spóźniło się na pociąg i zaraz się pojawi."

(M. Aymé)

 
Hej! Kochani, przepraszam za opóźnienia i w ogóle, ale cały tydzień znowu zapracowany, przepisałam pół rozdziału i zajął tyle co pierwszy, wiec stwierdziłam, że podzielę go na pół, bo parę osób chcę już go dziś przeczytać. xD  Łapcie sb (jak kto chce): <3
https://www.youtube.com/watch?v=qNckOvqXE4I&list=PLfealWj1HvWkg2KqqKKrwzSqTK7xHjRq5&index=1
Rozdział wydaje mi się, że wyszedł całkiem ciekawy, ale nie mnie to oceniać. Jest trochę pokręcony i nie wiem czy na miejscu bohaterek tez bym tak zrobiła. Ale wszystko jest przecież możliwe. ;* Resztę pozostawiam w waszych rekach i liczę na komentarze. <3
Juliett ;*
Po chwili do przedziału wpadł Ron, zaczął krzyczeć na Malfoya. Ten wyglądał na lekko wystraszonego. Czyżby taka przemiana była w ogóle możliwa?! Biegła przed siebie nie zważając na nic, to wszystko jest bez sensu. Z rozmyślań wybudziło ją zderzenie, z kimś o głowę od niej wyższym. Podniosła wzrok, aby sprawdzić, kim jest ta osoba i o dziwo pierwszy raz widziała chłopaka na oczy. Stali tak chwilę w milczeniu, a ona wpatrywała się w jego czekoladowe tęczówki. „Wreszcie jakaś odmiana po stalowych oczach Malfoya” pomyślała. Jego oczy były tak ciepłe i miłe, że poczuła, że od razu mogłaby zaufać szatynowi. Ku jego zdziwieniu, jak i swoim własnym nie odsunęła się, przytuliła go. Czuła, że tylko tego potrzebowała. On odwzajemnił uścisk.
- Jesteś prefekt naczelną? Hermiona Granger? –spytał chłopak. W zasadzie musiała przyznać, że był przystojny. Miał brązowe włosy, zmierzwione os wiatru.-Tak. Skąd wiesz? – zdziwiła się- A ty jesteś?
- McGonagall mi o tobie mówiła, poza tym pisali o tobie i twoich przyjaciołach w „Proroku codziennym”. Jake McHarris. –przedstawił się. – Coś się stało? Jeśli mogę zapytać. - dodał. Był uroczy.
-Nie ma o czym mówić, po prostu tak wile spraw spadło mi na głowę, nie wiem już, co mam myśleć. Wszystko jest pokręcone. Przepraszam, pewnie cie zanudziłam.
- Wcale nie, nie przejmuj się, jesteś w Gryfindorze, prawda?
-Tak, a ty ? Co tu w ogóle robisz spytała brązowooka, która zaczęła się już powoli uspokajać.
-Przenieśli mnie z innej szkoły, uznali, że tam nie pasuje. A ja stwierdziłem, ze najlepszym rozwiązaniem jest Hogwart. Jeszcze nie wiem w jakim domu będę, ale chciałbym trafić do Gryffindoru lub Slytherinu.
-Tak rozumiem, jeśli będziesz miał jakieś kłopoty to wiesz gdzie mnie szukać.- Od razu znaleźli wspólny język. Wiedziała, że staną się przyjaciółmi.
-Muszę już lecieć, profesor McGonagall mnie wzywała! Do zobaczenia później! – pożegnał ją.
- Do zobaczenia,  jak coś to mów do mnie Miona!- krzyknęła na odchodnym. Z mocnym postanowieniem rozwikłania zagadki dziwnego zachowania ślizgonów, powoli ruszył w stronę przedziału.
-Tu jesteś! Szukałam cię! Nic ci nie jest?- w tym samym momencie, w którym chłopak odszedł, pojawiła się Ginny. Nie wiedziała dokładnie co się wydarzyło. Na razie nie miała zamiaru się o to pytać. Jeszcze nie teraz…
- Na Salazara Ginny! Przepraszam was! Ja sama nie wiem, co to było, ale po prostu musiałam coś sprawdzić, porozmawiamy o tym później, nie zauważyłaś przypadkiem nic dziwnego?
- Nie rozumiem.
-Powiedz mi tylko jak zareagowali Harry i Ron? Wiem, że nie wyglądało to najlepiej. – Załamała się.
- Gdy wyszli z szoku, jaki widok ciebie z Malfoyem w nich wywołał, zamilkli. Chcą, żebyś im wytłumaczyła. Próbowali zgadnąć, co się stało, ale nie potrafili.
- Tyko, że ja sama nie wiem, spotkajmy się dziś w nocy.
......................................................................................................................................................
Drzwi otworzyły się z łoskotem. Wściekły Malfoy oparł się o ścianę.
- Hahahaha, a więc ci się się udało. - Nott z rozbawieniem spojrzał na Draco.
- Dobrze ci radzę, nie odzywaj się! 
- Nie wykorzystałeś TAKIEJ szansy... Jesteś kretynem, wybacz.
- A może byście tak się Blaisem zainteresowali?! Naprawdę, jeszcze jedno słowo, a źle się to dla was skończy, nie żartuje...
- Drracusiu jesteś ciekawszy... - usłyszał głos Teodora, który był szczerze rozbawiony. Nawet głupiej Granger nie potrafisz uwieść! A co najlepsze pod wpływem zaklęcia!!- tym razem blondyn nie wytrzymał i dosłownie rzucił się na chłopaka.
- Odwołaj to!- Powiedział przystawiając mu różdżkę do gardła.
-Opanuj się!- Blaise odciągnął go na bok.
- Chodźmy zapalić.- Zaproponował Nott, który dopiero, co ochłonął po ataku Draco.- A tobie Blaise, udało się? -Dorzucił po chwili, a ten pokręcił przecząco głową, na co Theo wybuchnął śmiechem, za co został spiorunowany wzrokiem. Po chwili wszyscy trzej wyszli na korytarz.
.........................................................................................................................................................
Nie chciało im się jeszcze wracać do przyjaciół. Kilkanaście metrów dalej Ron i Harry gorączkowo dyskutowali o tym, co zobaczyli. Żadnemu z nich to się nie spodobało. Dlaczego Ginny i Miona nagle zaczęły rozmawiać ze ślizgonami?! Jeszcze żeby tylko rozmawiać. Coś tu nie jest tak jak powinno. Hermiona nawet nie spostrzegła, że przeszły już pół pociągu i wciąż szła naprzód. Po chwili została wyrwana z marzeń i przywrócona do rzeczywistości przez gwałtowne pociągnięcie przez rudą. Gin wyczuła drażniący zapach tytoniu i śmiechy, z pewnością należące do uczniów domu Salzara Slytherina, a konkretnie Draco, Blaisa i Teodora. Nakazała przyjaciółce milczenie. Z całego serca nie chciała ponownie spotkać żadnego z nich.
-To Malfoy - szepnęła Miona ze złością.
- I Zabini...-dodała najmłodsza latorośl Weasleyów.
- I Nott. - Po chwili zastanowienia powiedziała pierwsza z nich. Prowadzili żywą dyskusje na bliżej nie znany gryfonkom temat, a Nott co chwila wybuchał śmiechem, co jeszcze bardziej wkurzało Malfoya.
- Najwyraźniej czasem nienawiść potrafi zepsuć nawet najlepszy plan.- odparł Malfoy.
- Masz się za najlepszego, a Granger nie umiesz uwieść! Gdybyś naprawdę był tak świetny to bez problemu poradziłbyś so…
- Dość! Nic nie rozumiem. Ty.. ty… Nie sądziłam, że możesz być taki podły! I co z tego masz?! !- wyszarpała się Ginny i wyszła zza rogu, z przyjaciółka uczepiona do ramienia.
- Przegrał zakład, więc nie ma żadnych korzyści.- wtrącił z uśmiechem Nott.
- Nie nazywaj mnie tak!- zwrócił się do gryfonki.
- A jak mam cię nazywać?! Nie poradziłeś sobie ze mną nawet gdy byłam pod wpływem zaklęcia!!! Ty.. ty mendo społeczna ty! Zarozumiała tchórzofretko! Nie sądziłam, że mógłbyś tak postąpić!!!- wpadła w szał i rzuciła się na niego z pięściami. Chwilę zajęło im odciągnięcie jej od chłopaka, gdyż gryfona wierzgała się na wszystkie strony.
- Temperamentna dziewczyna z ciebie, Granger.- powiedział Zabini.
- Już?! Opanowałaś się?! To mnie teraz  przeproś. –Blondyn spojrzał na nią z wyższością.
- Co?! To ty powinieneś mnie przepraszać! Rozumiesz?! Nienawidzę cie!- znowu zamierzyła się żeby go uderzyć, ale złapał jej rękę w locie. Zaczęła krzyczeć , że ma ją zostawić. Dopiero gdy się uspokoiła puścił jej dłoń i wypuścił dym z papierosa prosto w twarz. Dziewczyna zaczęła kaszleć, a rozbawieni ślizgoni z trudem ukrywali rozbawienie. Wiedziała, że chciał ją ośmieszyć. Miała nadzieją, że Gin zrozumiała, po co to wszystko robi.
- Musiałem cię trochę… hmm… zgasić.
- Myślisz, że TO było śmieszne?! Mnie jakoś nie bawiło!
- Granger, daruj sobie.
- Co ty widzisz we mnie śmiesznego?
- Ojj, długo zajęłoby mi wyliczanie.- zlustrował ja od góry do dołu i skrzywił się.
- Ginny idziemy! Nie wytrzymam ani minuty w towarzystwie tych idiotów!- A przy słowie „idiotów” patrzyła prosto na Malfoya.
- Coś mi się zdaje, że musisz mnie jeszcze przeprosić.
-To ci się źle zdaje.- ruszyła przed siebie wymijając ślizgonów i ciągnąc za sobą przyjaciółkę. Szły przed siebie, by móc w spokoju porozmawiać.
- Nie żeby coś… ale pomyliłyście strony.- napomknął Blaise.
- Nie powinno cie to interesować, a poza tym my dobrze wiemy dokąd idziemy.- Odkrzyknęła Ginevra.
Szły przed siebie, aż wreszcie zniknęły im z pola widzenia.
- Chyba rozumiem o czym mówiłaś.
-Więc masz odpowiedź, co stało się w przedziale.
- Może wracając czegoś się dowiemy. -zaproponowała.
-Nie! Zorientują się, że my wyczuwamy, że coś jest nie tak.
- Racja. To może tu poczekamy trochę, potem sobie pójdą.- zaproponowała nieśmiało ruda. Nagle oczy drugiej z nich rozbłysły, a na jej twarzy pojawił się przebiegły uśmiech.
- O czym myślisz…?-  spytała z przestrachem Ginny. – To m-może tu już zostaniemy lepiej…- Jednak brązowookiej ten pomysł nie przypadł do gustu. Biedna Ginny. Nie miała nawet szansy, aby zaprotestować. Przyjaciółka złapała ją za łokieć i ciągnęła za sobą. Po chwili obie biegły. Zdyszana ruda była wyjątkowo zaniepokojona, a nawet można by powiedzieć wystraszona.  Wiedziała, że zachowanie Miony nie wróży nic dobrego. Ostatnim razem, gdy tak zareagowała nie skończyło się to dla nich najlepiej. Nagle ruda szarpnęła przyjaciółkę i zdyszana zaczęła z nią rozmawiać.
- Miona… Co ty chcesz? Gdzie tak pędzisz? Powiedz mi, co zamierzasz, bo to na pewno nie jest nic dobrego!
-To jest jedyne wyjście! Jedyne. I to jeszcze takie świetne… Nigdy w życiu nie robiłaś czegoś takiego. Będziemy ich swobodnie podsłuchiwać, wiem, e nie powinnam, ale musimy. Nie możemy zapomnieć, że byli śmierciożercami. jest 70% szans, że to ma coś wspólnego z tym!- mówiła z rozmarzeniem.
- Może zostawimy to na później..,
- Już prawie jesteśmy. Obiecuję, to nie jest nic złego.- Ruda nie miał siły się kłócić, wiec posłusznie poszła. Po chwili znalazły się na końcu pociągu.
- Powiesz mi wreszcie?! Zniecierpliwiła się?!
- Jasne, chodź na zewnątrz.
- Coo?!- szczeka dziewczyny rozbiła się z głośnym trzaskiem o podłogę.
 No, no chodź.- nie widział w tym nic dziwnego.
- A-ale..- odebrał jej mowę, więc z ociąganiem wyszła za przyjaciółka. Gdy znalazła się na niewielkim balkonie na końcu pociągu, nie spostrzegła tam przyjaciółki. Zbladła. Zamarła z przerażenia.
-Miona?? Miona! Gdzie jesteś?!- Widziała jak ziszczają się jej najczarniejsze wizje. Czyżby leżała parę kilometrów dalej na torach?! A jeśli nie żyje?! Głośno oddychała, serce biło coraz szybciej.
- Czego się tak przestraszyłaś?- usłyszała głos przyjaciółki. Nerwowo rozglądała się, w obawie, że ten głos to jedynie wymysł jej wyobraźni.
- Ginny! Chodź! Szukasz czegoś?!- dziewczyna obróciła się i spostrzegła swoja przyjaciółkę na dachu. Przetarła oczy, nie dowierzając w to co ujrzała.
-Czy ty zgłupiałaś?! Złaź stamtąd! Już! W tej chwili, nie chce potem szukać twoich szczątków.
-A masz lepsze wyjście?!
-To.. to ja już wole wracać tamtędy.- "Nafochała" się.
- Naprawdę chcesz przechodzić obok tych szui?! – brązowooka wiedziała, że to podziała na jej przyjaciółkę. – No chodź! - podała jej rękę, a ta złapała ją  i podciągnęła się powoli. Obie znalazły się na dachu. Oniemiała Ginny, nie potrafiła uwierzyć, że właśnie chodzi po dachu. Mało tego. Za namową Hermiomy Granger, jakkolwiek absurdalnie to brzmi. Hermiona jednak nie oglądała się ruszyła powoli przed siebie rozkoszując się widokiem i zostawiając Weasley w tyle. Czuła się wolna. Wolna jak nigdy. Tego potrzebowała, chwili wytchnienie i zapomnienia o wszystkim. Czuła jak wiatr przenikał przez cienką tkaninę jej bluzki, otulając ją. I chodź przynosił chłód, ona nie czuła zimna. Wypełniała ją radość, dziwna radość. Radość płynąca z wolności. Była w zadziwiającej zgodzie z naturą. Wokół rozpościerał przepiękny widok. Szczyty gór zanurzone w chmurach. Lasy, których końca nie było widać. Wszystko zdawało się wnikać w jej skórę. Po chwili ujrzała ciemność, czarne ,burzowe chmury. Coś jakby przebłysk. Twarz Rona wykrzywioną w dziwnym, złowrogim grymasie wyłoniła się z cienia. Coś zaczęło zbliżać się w jej kierunku. Czarna postać.  Strach. Zaczęła krzyczeć po chwili straciła równowagę i upadła. Wiatr, zawrotna prędkość pociągu, wszystko to sprawiło, że ześlizgnęła się z dachu. Siłą rąk utrzymywała się, by nie spaść.
…………………………………………………………………………………………………………………………………………………………..
Ginevra szła powoli. Zachwyt, w który wprawiał ja krajobraz dookoła był nieporównywalny z niczym.  Cieszyła się, że Miona namówiła ją na to. Przyspieszyła kroku, by dogonić przyjaciółkę, która już prawie zniknęła jej z pola widzenia. Dopiero teraz dostrzegła że powierzchnia pociągu jest wyjątkowo śliska, że pociąg wciąż przyspiesza, i że wiatr , który wydawał się cudownie smagać jej włosy, wcale nie jest przyjemny. Wybudzała się z transu, w który wpadła podziwiając wszystko wokół. Teraz niepokoiła ją jej sytuacja. Nagle usłyszała przeszywający krzyk. Po chwili nie widziała już swojej przyjaciółki. Z bijącym sercem pobiegła przed siebie do miejsca gdzie przed chwila znajdowała się Miona. Dostrzegła ją uczepioną rękami do dachu. Czym prędzej pochyliła się i złapała ja za ręce. Obie miały łzy w oczach. Ginny krzyczała ile tylko miała sił, mając nadzieje, że ktoś je usłyszy…
…………………………………………………………………………………………………………………………………………………………
- Nott, tak cie to bawi?! To sam spróbuj je uwieść. –wkurzył się Malfoy.
- Nie dzięki nie potrzebuję niczego sobie udowadniać. W przeciwieństwie do was.- potem mówił coś jeszcze, ale jego towarzysze już nie słuchali. Z głupimi minami patrzyli za okno. Z niedowierzaniem przecierali sobie oczy. Po chwili nawet Nott raczył spojrzeć w tym kierunku. Jego również zatkało.
- Czy  wy tez to widzicie?!- spytał Blaise.
- Co Granger robi..?- oniemiały Malfoy zdołał wydukać tylko trzy słowa.
- One są nienormalne…- powiedział Blaise.
- Widzicie, wy „niedobrzy” nastraszyliście gryfoneczki, że wolały chodzić po dachu, niż przejść obok.- skomentował to Nott.
- Co ty nie powiesz?- Malfoy rzucił mu pogardliwe spojrzenie.
- Nie chce przerywać rozmowy, ale ona chyba potrzebuje pomocy. – włączył się do rozmowy Blaise.
- Nie chyba tylko na pewno. – zlustrował całą sytuację Teodor. Nim zdążył dokończyć blondyn już znalazł się przy oknie. Nogi dziewczyny powiewały na wietrze, jakby nic nie warzyły. Jej ciało było wygięte w nienaturalnej pozycji. Na pierwszy rzut oka było widać, że długo nie wytrzyma w tej pozycji. On dobrze o tym wiedział. Niewiele myśląc przypadkowym przedmiotem wybił szybę.
- A ty co taki chętny do pomocy?! Nawet jej nie znasz. - zaśmiał się Nott, który wciąż najchętniej wypominałby mu ostatnią „porażkę”.
- Nikomu nie życzę śmierci, a tak się składa, ze za parę kilometrów dojedziemy do mostu..

1 komentarz:

  1. No nareszcie się doczekałam. ;D Rozdział rzeczywiście ciekawy, a pomysł z chodzeniem po dachu pociągu był bardzo mądry. Nie ma co. ;p Mam nadzieję, że na kolejny nie będę musiała tyle czekać? Trzymam kciuki i weny życzę. ;*

    OdpowiedzUsuń