Siedziała patrząc tępo w
krajobraz rozpościerający się przed nią z okna pociągu. Cieszyła się, że znów
znajdzie się w Hogwarcie. Mimo to wyglądała na przygnębioną. A to, dlatego, że
jadąc tak w ciszy wreszcie miała czas na zastanowienie. Nie to żeby nie miała
go w Norze, gdzie spędziła całe wakacje, lecz tam wciąż panowała ponura
atmosfera. Wszyscy myśleli o Fredzie… A ona czuła, że jest ciężarem, szczególnie
teraz, kiedy Wesleyowie mają własne problemy. Potrzebowała zostać chwilę z
przyjaciółką. Pragnęła poczuć się bezpiecznie tak jak czuła się przebywając z
Ginny. Tej niestety nigdy nie mogła zastać, bo albo wychodziła z Harrym, albo
odwiedzała Freda. Teraz wreszcie była z nią sam na sam. Nie przeszkadzała jej
cisza zalęgająca między nimi, wręcz przeciwnie. Zaczęła rozmyślać o szkole... Szkole,
w której spędziła 7 najważniejszych lat w swoim życiu. Przywiązała się do
Hogwartu. Czyżby to miał być koniec? Ostatni rok zapowiadał się bardzo dobrze
wręcz wspaniale, ale ona i tak czuła smutek, mając świadomość, że później już
nigdy nie powróci tam jako uczennica. Dziękowała losowi, że ma jeszcze
jeden dodatkowy rok. Gdyby nie to… Wolała o tym nie myśleć, bo teraz szkoła
stanowiła dla niej dom, jej własnego już nie było. W zasadzie nie miałaby,
dokąd wrócić po wojnie, gdyby nie przyjaciele. Pełna troski i żalu zdała sobie
sprawę, że ktoś woła ją mniej więcej od pięciu minut..
-Halo, Miona!!! Słyszysz
mnie? Co o tym myślisz?- spytała Gin.
-Ah tak, wspaniały pomysł!
– Odpowiedziała mając nadzieje, że przyjaciółka nie zauważy, że nie ma pojęcia,
o co jest pytana.
-Dobra, mniejsza z tym.- Powiedziała
zdradzając swym uśmiechem, że wie. iż Hermiona nie ma bladego pojęcia, o czym jej przed
chwilą mówiła.-O czym tak rozmyślasz? A może, o kim…?
-Ginny! Ja nie mam nawet,
O KIM rozmyślać.- Oburzyła się Herm- Tak sobie myślę, że..
- A Ron?!- Zaciekawiła
się.
- Co?! Kpisz sobie? Ron jest
naprawdę bardzo miły, sympatyczny i w ogóle, ale.. Jesteśmy przyjaciółmi, a
on.. on nigdy by na mnie nie spojrzał w taki sposób.- Stwierdziła brązowooka.
-No jak nie! Przecież cały
czas pod twoją nieobecność mówi o tobie. Mniejsza z tym. A tak naprawdę to, o było powodem twojego zamyślenia?- Spytała.
- Bo wiesz za rok już tu
nie wrócimy… W sensie do Hogwartu….
-Tym się nie martw. Żyje
się tylko raz, więc staraj się, żyć najlepiej jak potrafisz. Wiem, że może cię
tym nie pocieszyłam, ale uwierz mi ten rok będzie niezapomniany!- Mówiła podekscytowana ruda.
-No dobrze, rozumiem. Teraz
będzie już tylko lepiej a my, jako absolwentki musimy dawać dobry przykład i
nie martwic się takimi rzeczami- powiedziała wbrew temu, co czuła.
-Właśnie. A teraz daj mi
tę swoją książkę, którą niedawno tak chwaliłaś, bo tu jest okropnie nudno..
Harry z Ronem chodzą po całym pociągu i nieprędko się tu zjawią.- Gdy tylko ją
otrzymała zatopiła się w lekturze.
Miona znów zaczęły męczyć smutne myśli. Co się dzieje z jej rodzicami? Musiała przyznać, że bardzo jej
ich brakowało. Tęskniła za nimi. Bała się, co będzie jeśli Voldemort wróci ...
Musi ich odnaleźć i zrobi to, gdy tylko skończy szkołę chyba, że znajdzie czas
na poszukiwania wcześniej... Spojrzała na przyjaciółkę, którą wciągnęła
mugolska książka i z wypiekami na twarzy czytała zafascynowana nowym, nieznanym jej światem mugoli Później Hermiona rozejrzała się po przedziale, a na końcu znów wyjrzała za
okno. Było pięknie. Jesień, która nadeszła niezauważona, tutaj dawała się
dostrzec. Drzewa mieniły się rożnymi kolorami. Każdy z liści miał inny odcień: seledynowy, malachitowy, miętowy, jaskrawozielony, pistacjowy... Dominująca
zieleń dawała jej nadzieje. Smutek odszedł niepamięć. Czuła, że cokolwiek
postanowi, nie zawiedzie się. Będzie się świetnie bawić prze ten rok w
Hogwarcie. Pożółkłe liście nadawały uroku temu wczesnojesiennemu krajobrazowi.
Niewielkie jeziora w środku lasu, które mijali sprawiały, że czuła się lepiej.
Widziała to już wiele razy, ale nadal budziło w niej zachwyt. Czuła się jakby właśnie
wracała do domu. Usiadła wygodnie i już miała przerwać Ginny czytanie i
porozmawiać z nią, gdy usłyszały odgłos otwieranych drzwi.
- I jest nasza szlamcia!
Hej wiewióra, co tam porabiałyście ze szlamowatą przez wakacje?- Tylko jedna osoba
potrafiła tak zepsuć jej humor. Tylko jednej osoby tak nie cierpiała- Malfoy. Podniosła
wzrok i spojrzała w te hipnotyzujące błękitno-szare oczy. Ten widząc jej
wściekłe spojrzenie, uśmiechnął się przebiegle.
- Odwal się Malfoy! Nie
udawaj, że to cię obchodzi!- Krzyknęła, czując że coś jest nie tak.
- Nie rozmawiam z tobą! Co
wiewióra, zatkało? Pierwszy raz masz możliwość rozmawiać z osobą tak idealną
pod każdym względem? Ech… Rozumiem cię rozmawiasz z najseksowniejszym
chłopakiem w Hogwarcie.. – Wdzięczył się Malfoy. To też nie było do niego podobne. Co tu się dzieje?!
-Ej, a ja?- Włączył się do
rozmowy Zabini, po czym zaśmiali się jakby fakt, że są najprzystojniejsi w
Hogwarcie był rzeczą oczywistą. Ginny tez zauważyła jakąś zmianę, jednak zignorowała to.
-Zbyt wysoko się cenisz
Malfoy….- Powiedziała niby od niechcenia brązowooka.
-Kto tu się zbyt wysoko
ceni panno ja- wiem-wszystko-lepiej Granger?- Powiedział chłopak.
-Czego chcecie?
Zgubiliście coś? Idźcie sprawdzić czy was nie ma w waszym przedziale!- Broniła
Mionę ruda.
-Wiewióra pokazała
pazurki.. uuu..-Zakpił Blaise, tego nie dało się przeoczyć ani on, ani jego tleniony przyjeciel nie byli sobą. Może jest to wynik wojny, zastanawiała się Hermiona, trudno jej było jednak w to uwierzyć/
-Żebyś wiedział! A teraz
możesz stąd iść! W zasadzie musisz!
-Mnie się nie rozkazuje. -Przestrzegł
ją- A tak poza tym to lubię tę ostrą wersje.- Szepnął jej do ucha, a ruda
zadrżała. Po czym dodał znów szeptem- Bez ciebie się nie
ruszam…- Czemu sprawiło jej to przyjemność? Przecież miała Harrego…
-Blaise! I po co uwodzisz
tę gryfonkę? Jeszcze ci wybraniec wpier.. sory szlamciu wiem, że przy tobie nie
powinno się używać takich słów.. zrobi ci krzywdę- Draco uśmiechnął się
rozkoszując się widokiem brązowookiej, która wyglądała jakby miała zaraz
wybuchnąć ze złości. Teraz była pewna, Malfoy się tak nie zachowuje, przecież jest "wysokiej klasy arystokratą", cóż, piekielnie denerwującym arystokratą,ale nigdy w ten sposób.
-Przestań ona nigdy by go
nie zechciała!- Zawołała udają oburzenie.
-Tak myślisz...? Chcesz się
przekonać...?
- Nie, bo ja to wiem i nie
potrzebuje dowodów!
-Boisz się, że wiewióra by
mu uległa prawda?- Wyraźnie bawiła go ta sytuacja.
-Nie! Niczego się nie boję
ty... ty szujo wredna!- Jej wyzwisko rozbawiło go jeszcze bardziej.
-A mnie....- Postanowił podejść
ją z innej strony.
- Co ciebie?!- Udawała, że
nie zrozumiała.
-Zostawmy ich samych.. –Zaproponował
Gin Blaise. – wyjdźmy.. RAZEM.
-Nie, nie zostawię jej z
nim!- Zaprotestowała, a ten za pomocą siły wyprowadził ja z przedziału. Ruda
wyrywała się, lecz chłopak był o wiele wyższy i silniejszy.Owszem Hermiona mogłaby wyjść, trzasnąć drzwiami, użyć zaklęcia i czym prędzej znaleźć się na korytarzy, ale wiedziała, że nie może. Coś w jej wnętrzu nakazywało jej zostać. Musi się dowiedzieć, zrozumieć, o co tu chodzi. Tacy ludzie się nie zmieniają. W takich momentach jak ten nienawidziła swojej wrodzonej ciekawości.
- A więc zostaliśmy sami… Wiem,
że tego właśnie chciałaś. Specjalnie się ze mną sprzeczałaś. -Mówił zmysłowym
głosem Draco.
-Nie chciałam żadnego
tego! Masz stąd wyjść, rozumiesz?! Mam ci pokazać gdzie są drzwi?!- Odepchnęła
go, testowała jego wytrwałość, kiedyś z pewnoscią zacząłby na nią krzyczeć, wyzwałby od szlam i wyszedł trzaskając drzwiami. On, jednak podszedł do niej jeszcze bliżej, a jedną rękę oparł o ścianę tuż koło
jej głowy.
-Granger, nie zaprzeczaj- powiedział
groźnie- Już nigdy więcej mnie nie uderzysz, rozumiesz? –Szepnął lodowatym
głosem. Musiała przyznać, że wzbudził w niej lęk… Mimo to coś ją do niego
ciągnęło. I z trudem opierała się temu… Nagle zobaczyła na jego przedramieniu
znak śmierciożercy.
-Ty.. ty.. znaczy..-wyszeptała.
Dzieliła ich odległość zaledwie kilku centymetrów. Zobaczył, że dziewczyna
patrzy się na jego znak. Naiwny. Prawdziwy Malfoy nawet, gdy odszedł od Czarnego Pana, nigdy tego nie żałował.
- Widzę, że się mnie boisz
Granger… I rozumiem to, ale nie jestem śmierciożercą... Wiem też, że pragniesz
mnie, pragniesz żebym tu był. Paradoksalne, ale prawdziwe… Jesteś naprawdę
dziwną osobą, szlamo.
-Ty mi..-Zaczęła nie
przejmując się wyzwiskiem, którego użył kolejny już raz. Zauważyła, że chłopak traktuje ją z góry, ale co dziwne
wyjątkowo nie przeszkadzało jej to, teraz wydawał się być zabawny, jednak była dobrą aktorką. Wierzył w każde jej słowo, musiała wypróbować dokąd się posunie. Widział jak gryfonka stopniowo ulega mu…
-Tak czytam ci w myślach i
nic przede mną nie ukryjesz..-Nagle usłyszeli łomot, ktoś dobijał się do
drzwi.- Colloportus! –Zamknął magicznie drzwi.- Teraz nam nie przeszkodzą…
-Co chcesz..Zrobić?- Spytała
niepewnie.
-Nic, czego ty nie chcesz...-
Szepnął i powoli zbliżył głowę w jej kierunku.
-Cały czas wypominasz mi,
że jestem szlamą, że przemądrzała i wiele innych rzeczy a teraz?- Powiedziała
cząstka jej, która pragnęła go powstrzymać. Co jeśli to prawdziwy to jakaś dziwna gra żeby ją ośmieszyć?! Próbowała zapomnieć o świecie, o tym wszystkim,
o tym, że to może być jedynie ślizgońska gierka, o tym, że przez niego tyle razy
płakała…Ona już nawet się temu nie opierała… Te błękitno-szare oczy wgapione w nią…
Topiła się w nich, musi się przełamać dla dobra sprawy. Spuściła
wzrok. Na co on szepnął z czułością „Patrz na mnie”. Spojrzała. Z niechęcią musiał
przyznać, że pragnął jej, był pewien że ona czuje to samo. Pocałunek musiał nadejść… „Odpowiedz mi”
szepnęła nieśmiało. Odpowiedział jej
jeszcze tylko na pytanie, które zadał jak mogłoby się wydawać lata świetlne
temu.
-Teraz chce ci pokazać, co
by było gdybyś nie była szlamą, gdyby każdy cię pragnął i gdybyś nie była
przemądrzała… -szeptał. Ich usta zbliżały się niebezpiecznie… Co ja robię? I co
tak w jednej chwili mam mu wybaczyć te wszystkie przykrości przez tak wiele
lat? Ratunku! Krzyczała w duchu. Powinnam odejść. Powinnam zrobić to 10 minut temu, gdy... gdy to się
zaczęło.. Muszę… Ale dlaczego? Ja go
przecież nienawidzę… On po prostu taki jest, żadna magia. Może taki był od zawsze, skąd mogła to wiedzieć. - myślała. Musiała przyznać, że wolała tą poprzednią wersję.
-Alohomora- usłyszeli
głośny krzyk a do przedziału wbiegło naraz wiele osób.
***
-Puść mnie! Słyszysz?!
Natychmiast ja muszę tam wrócić! On! On jej może coś zrobić, nagadać..
-Ja tez mogę ci „coś”
zrobić… Tym się nie martwisz?- Spytał Zabini. Spiorunowała go wzrokiem.
-Ja mam Harrego, więc nic
mi nie zrobisz… Chodziło mi o to, że jej coś znowu nagada i ona będzie smutna…
Znów będzie płakać… I nie wiem, czemu ci się zwierzam, ale masz mnie do niej
puścić.-Krzyczała.
-Ehh to się nazywa urok
osobisty. –Powiedział i spytał po chwili-To ona płacze?
-Co? Ona też jest
człowiekiem!! Ta wasza dyskryminacja ludzi z mugolskiej rodziny mnie dobija, po
prostu… -zaczęła go ochrzaniać.
-Przestań! Chodziło mi o
to, że wydaje się taka silna i że ona nigdy..
-Nigdy nie płacze? To
tylko pozory, musi udawać silną, gdybyś ty miał tyle problemów, co ona to
zobaczyłbyś, że to nie takie proste. Szlak! Znowu ci się zwierzam..- mówiła
ruda.
-Już mówiłem –urok
osobisty… -spojrzał jej prosto w oczy.-Mówił ci ktoś kiedyś, że jesteś piękna?
-Tak, Harry!- Powiedziała
groźnie. Zabini jeszcze nigdy nie był takim kretynem.
-Wybraniec to sobie może..
Masz takie piękne oczy… -zbliżał się w jej kierunku.
Nagle usłyszeli głośny
krzyk.
-Zabieraj te łapska od
mojej dziewczyny! Słyszysz?! Nie dotykaj jej!- nim Zabini zdążył zobaczyć, o co
chodzi, dostał z liścia prosto w twarz. To był wybraniec.
-Ej! My tylko
rozmawialiśmy! –Mówił trzymając się za pulsujący policzek.-Za co to?!
-Ty już dobrze wiesz, za co.
Wy nie macie, o czym rozmawiać! Co od niej chciałeś?!- Spytał
chłopiec-który-przeżył.
-Właśnie! Nie dotykaj
mojej siostry!- włączył się do dyskusji Ron- Gdzie Miona?
- Widziałeś się z nią
niecałą godzinę temu. Już tęsknisz?- Zakpił Harry. Rudy puścił tę uwagę mimo
uszu.
-Gdzie ona jest?!-spytał
zaniepokojony.
-T-tam…- Ginny wskazał
niepewnie drzwi przedziału.
-Sama? –spytał.
-Ma schadzkę ze Smokiem.
Nie przeszkadzaj…- zaśmiał się, ale tylko jego rozbawiła ta uwaga.
-A tak na serio?! Jest tam
z Malfoyem? Co ona tam robi?!- Zapytał wściekle rozglądając się i lustrując
każdego z osobna. Wyczytał z ich min, że tak właśnie jest.- Zostawiliście ją z
nim?! Sam na sam? Czy was naprawdę…? Tego już za wiele! Zabini
wynoś się stąd! Ron, te drzwi są zamknięte na zaklęcie, odblokuj je! I wywalimy
stamtąd tego idiote!- Rozkazywał Harry.
-Z szacunkiem, proszę! Nie
mogę iść czekam na Smoka…-powiedział Blaise.
-Dobra, z wami policzę się
później- powiedział patrząc na Ginny i Zabiniego.
-Alohomora!- Usłyszeli krzyk Rona. Zaraz potem
drzwi otworzyły się.
suuuper :* kiedy kolejna cześć ?? czekam z niecierpliwością :*
OdpowiedzUsuńthx ;* pod koniec tygodnia sie postaram dodać ;)
UsuńSuper blog czekam na kolejne części ;*
UsuńKiedy kolejny??? Nie moge się doczekać!! ^.^ *.* ;P
OdpowiedzUsuńFajny blog !!! :-*
OdpowiedzUsuń